Przejdź do treści
Strona główna » Wiedza » Projekt miejskiego ekologicznego ogrodu ziołowo-warzywnego na balkonie – część 2

Projekt miejskiego ekologicznego ogrodu ziołowo-warzywnego na balkonie – część 2

Za oknem zieleń w swojej najpiękniejszej młodej wersji, a na moim balkonie i w ogródku coraz więcej się dzieje. Miesiąc temu opisałam Wam pierwszy etap mojego projektu miejskiego ekologicznego ziołowo-warzywnego ogródka, a dziś opowiem Wam o kolejnych miesiącach.

Dwuletnia mięta pieprzowa rozmnożona rok temu przez podział

Trzy przyczyny mojej pracy z roślinami w ramach balkonowego wyzwania

  • Poprawa mojego samopoczucia dość mocno nadszarpniętego po ostatnim, kilkutygodniowym zimowym pobycie w szpitalu.
  • Dostęp do własnych wybranych ziół leczniczych, łącznie z uprawą nowych, wcześniej przeze mnie nie wykorzystywanych – preparaty ze świeżych ziół często działają lepiej (znieczuliczka zawierająca roślinny „botoks”) lub jako jedyne mają leczniczo-pielęgnacyjne właściwości.
  • Szybki dostęp do świeżych warzyw, szczególnie liściastych bez proszenia innych o pomoc w zakupach i bez „produkowania” plastiku.
Kokoryczka wonna szykuje się do kwitnienia – weekend majowy. Rozmnaża się przez kłącze, które jest wykorzystywane w fitoterapii.

Czy na tym etapie udało mi się zrealizować któryś z tych celów?

Zielona „psychoterapia”

Mój nastrój powoli staje się lepszy i mam na co czekać 🙂 Każdy kontakt z roślinami w domu i na świeżym powietrzu sprawia, że chce mi się uśmiechać. Znowu cieszę się jak dziecko, gdy któraś roślina wykiełkuje, zakwitnie, gdy przyjmie się po rozsadzeniu z pierwszych pojemników albo gdy dotrą nowe zamówione nasiona jakiegoś zioła. Cieszy mnie też słońce na twarzy i to, że podczas pracy z przyrodą smutne myśli znikają jak za dotknięciem różdżki. Oczywiście szybko się męczę i czuję większy ból, ale dzięki temu uczę się samoakceptacji w chorobie i wpisywania w mój plan dnia niezbędnego czasu na odpoczynek.

Pierwsze warzywa na moim talerzu

Od połowy kwietnia zaczęłam mieć dostęp do świeżych warzyw liściastych na sałatki i ziół kuchennych np. do zup i do przygotowania soli ziołowych (różne sałaty, rukola, szpinak, rukiew wodna, koperek, oregano, rozmaryn, majeranek, tymianek, liść fiołka wonnego, młode pędy zielonego groszku plus kiełki słonecznika).

Zioła lecznicze na moim balkonie i w ogródku

Część z ziół leczniczych jest na tym etapie wyraźnymi roślinkami i zdrowo rośnie. Są to Acmella oleracea – znieczuliczka, nagietek lekarski, nasturcja, maczek kalifornijski, szałwia lekarska, Viola tricolor – fiołek trójkolorowy, pokrzywa, rumianek pospolity (niemiecki), złocień maruna, mięta meksykańska, rumianek rzymski, melisa lekarska, trybula ogrodowa, cząber, oregano.

Fiołek wonny – zdrowie i smak

Jeden gatunek Viola odorata (fiołek wonny) już zbieram od czasu kwietnia. Rozmnożyłam go przez podział z dzikich kęp na moim osiedlu (rosnących daleko od ulic), dzięki czemu prawie od razu uzyskałam kwitnące rośliny. Na początku kwietnia zbierałam ich kwiaty, z których zrobiłam gliceryt (na skórę – działa przeciwbakteryjnie, zmiękczająco, gojąco) i fiołkowy syrop (na kaszel), a pod koniec kwietnia liście, z których nastawiłam macerat olejowy na skórę oraz część zasuszyłam na herbaty stosowane m.in. podczas infekcji dróg oddechowych. Warto też wiedzieć, że kwiaty i liście fiołka wonnego są jadalne. Można je dodawać do sałatek lub miksowanymi liśćmi zagęszczać zupy. Oczywiście już ich sama próbowałam.

Lawenda wąskolistna i nasturcja

Druga roślina lecznicza, która jest obecnie w pełni dojrzała i zakwitnie wczesnym latem, to Lavendula angustifolia (lawenda wąskolistna). 5 krzaczków posadziłam razem z innymi śródziemnomorskimi ziołami w 2 płaskich skrzyniach umieszczonych na starym metalowym stole (na zdjęciu poniżej widok z połowy kwietnia, teraz jest już więcej ziół). Dzięki temu mają one słońce przez dużą część dnia, a mnie jest łatwiej o nie dbać. Z kwiatów lawendy planuję zrobić hydolat (podobnie jak w zeszłym roku). Hydrolaty działają 30 razy silniej niż napary z ziół. Na obrzeżach tych skrzyń posiałam pod koniec kwietnia nasturcje karłowate (teraz w połowie maja zaczynają już powoli kiełkować), które nie tylko chronią rosnące z nimi rośliny przed pasożytami, ale są też jadalne (liście i kwiaty dodają ostrego smaku sałatkom, świeżymi liśćmi i nasionami można doprawiać mięsa, zupy, tłuste potrawy). Nasturcje mają bardzo dużo witaminy C, a nasiona przygotowuje się jak kapary (przepis na „kapary” z nasturcji znajdziesz w artykule o jadalnych kwiatach) i wykorzystuje się je w fitoterapii oraz pielęgnacji (więcej informacji na temat leczniczych właściwości moich ziół znajdziesz w trzeciej części projektu).

Skrzynki z ziołami (lawenda wąskolistna, oregano, tymianek, majeranek, kocanki włoskie (potocznie curry), bluszczyk kurdybanek, młode roślinki z rozsad: złocień maruna i mięta meksykańska oraz z nasion wysianych w kwietniu – szałwia lekarska, nasturcje karłowate i cząber ogrodowy. Po lewej na parapecie: szpinak i trybula ogrodowa do wczesnego zbioru, a pomiędzy nimi wysiane w maju różne bazylie, za nimi doniczka z kokoryczką wonną i młodymi nagietkami (z prostym systemem automatycznego podlewania z wykorzystaniem starej butelki) – wygląd połowa maja
Zioła przyprawowe i lawenda w skrzyniach na balkonie
Młoda nasturcja wysoka (połowa maja) wysiana w połowie kwietnia w koszyku na ścianie balkonu. Jej kwitnące pędy będa zwisać w dół i chronić rosnące niżej pomidory przed insektami.

Kokoryczka wonna

Trzecie zioło lecznicze nie tylko jest już w pełni rozwinięte, ale jest akurat w trakcie kwitnienia. Jest to Polygonatum odoratum (Kokoryczka wonna) o delikatnym, miłym zapachu. Jej kłącza i ziele kwitnące stosowane są leczniczo w fitoterapii. Nie polecam osobom bez wykształcenia fitoterapeutycznego samemu przygotowywać z niej tynktur, bo trzeba wiedzieć jak to robić i jak dawkować gotowy produkt. Jeśli jednak podobają się Wam jej eleganckie liście i drobne, liczne białe kwiaty, warto zdobyć sadzonki lub świeże kłącza. Nie uprawiajcie jej jednak na balkonie, gdy macie w domu małe dzieci lub koty. W moim przypadku uprawa kokoryczki wonnej zaczęła się od kłączy. W kwietniu wyrosły z nich roślinki (na zdjęciu) i pod koniec miesiąca rozwinęły się delikatne kwiaty.

Kokoryczka wonna – weekend majowy

Ziołowa grządka pod oknem sypialni

Na przygotowanej w marcu i ogrodzonej na początku maja grządce w ogródku posadziłam też z sadzonek żywokost lekarski (wykorzystuję go do preparatów zarówno korzenie, jak i liście), pluskwicę groniastą, kokoryczkę pustą, wspomniane wcześniej fiołki wonne i konwalię majową (jej również nie stosujcie jako zioło lecznicze, jeśli nie macie odpowiedniego wykształcenia w tym kierunku).

Niedoceniana pokrzywa zwyczajna

Jeszcze jedna lecznicza roślina na moim balkonie w kwietniu osiągnęła pokaźnie rozmiary. Pierwszy raz wysiała się samodzielnie w zeszłym roku w szkrzynce po sałacie, którą rok temu przywiozła mi koleżanka, a w tym roku odrodziła się na nowo. Jest to Urtica dioica (pokrzywa zwyczajna). W weekend majowy przyciełam ją o połowę i wykorzystałam do nastawienia ziołowej gnojówki służącej do wzmacniania i ochrony roślin. Napiszę na ten temat więcej w dalszej części artykułu.

Pamiętajcie, że pokrzywa, to nie jest zbędny chwast. Nie tylko jest idealna do wzmaciania naszych upraw, ale też naszego organizmu (możecie z niej robić sałatki, herbaty i dusić jak szpinak, płukać nią włosy i przemywać tłustą skórę). Dodatkowo chroni m.in. róże i pomidory przed inwazją szkodliwych insektów i chorób.

Pokrzywa zwyczajna z mojego balkonu – weekend majowy

Niedoceniane, pożyteczne „chwasty”

To, co zwykle nazywa się „wstrętnymi chwastami”, stanowi niedoceniany dar natury dla nas. Takim, niedocenianym „chwastem”, który razem z leczniczą wiązówką błotną znalazł też miejsce na moim balkonie w osobnej doniczce, jest Stellaria media (L.) Vill. – gwiazdnica pospolita – cudowna, niewielka roślinka dobra m.in. dla naszej skóry i układu pokarmowego.

Gwiazdnica pospolita – balkon
Gwiazdnica pospolita w wilgotnej ziemi z wiązówką błotną – balkon

Poziomki i truskawki w fitoterapii

W jednej ze skrzynek na barierce posadziłam w kwietniu 3 truskawki, które przetrwały zimę w doniczkach wiszących na suficie. Niestety po zimnej i mokrej części kwietnia przeżyła tylko jedna, a teraz w połowie maja musiałam ją zamienić na 2 nowe sadzonki truskawek. W koszyku na ścianie posadziłam też w kwietniu sadzonki wysianych w marcu poziomek, a w ogródku jeden krzaczek pochodzący z lasu, posadzony jesienią, przetrwał zimę. Wspominam tu truskawki i poziomki, dlatego że ich liście również wykorzystuje się w fitoterapii. Działają one między innymi regulująco napoziom cukru we krwi, przeciwreumatyczne, ochronnie na wątrobę, przeciwzapalnie również na skórę. Jak widzicie, to również są zioła lecznicze.

Nowe krzaczki truskawek z pierwszym kwiatkiem – połowa maja

Co się dzieje w kwietniu i w pierwszej połowie maja w „trawnikowym” ogródku?

Chmiel zwyczajny

Po balustradzi drugi rok z rzędu pnie się Humulus lupulus (chmiel zwyczajny). W zeszłym roku wysadziłam go pod balkonem z sadzonki uzyskanej z roślin rosnących pod lasem na opuszczonych dzialkach. Z chmielu leczniczo i w pielęgnacji wykorzystuję kwiaty zwane szyszkami (na zdjęciu poniżej widać szyszki chmielu z zeszłego roku). Nie wiem jeszcze, czy mój egzemplarz zakwitnie w tych warunkach, czy nie.

Moja miłość – róże damasceńskie, stulistne i dzikie

Również w ogródku pod balkonem wszystkie róże poza jedną przeżyły kolejną zimę. Część z nich to róże damasceńskie (na zdjęciu poniżej jeden z zeszłorocznych kwiatów o bardzo silnym, pięknym zapachu), cześć to róże stulistne i mam też 3 róże typu dzikiego. Kwiaty tych odmian są jadalne i wykorzystywane w fitoterapii oraz pielegnacji skóry. Z kwiatów róż co roku w moim miedzianym alembiku przygotowuję pięknie pachnący hydrolat oraz gliceryt. W tym roku już widać, że kwiatów powinno być sporo. Pierwsze zakwitną na początku czerwca lub pod koniec maja. Na pewno pomogła im pogoda i podsypanie ich na początku kwietnia naturalnym nawozem. Do okoła moich róż wcześniej posadziłam zeszłoroczne, balkonowe lawendy (wszystkie pięknie odbiły), pod nimi krzaczki fiołków wonnych oraz wysiałam różne zioła chroniące róże przed chorobami i mszycami (nagietki, aksamitki, nasturcje, czosnek z ząbków itd.). Te roślinki są już całkiem sporymi siewkami.

Pigwa i jej ziołowe towarzystwo

Minionej jesieni posadziłam w ogródku jeszcze małą pigwę, której owoce mogą uzupełniać w naszej diecie poziom witaminy C (jak nasturcja). Czasem wykorzystuję też pigwy do zrobienia naturalnych octów do płukania włosów i stosowania w kuchni. Pod koniec kwietnia mój mały krzaczek zakwitł u podstawy pięknymi, czerwonymi kwiatkami. Na ziemi do około niej na koniec kwietnia wysiałam Tanacetum parthenium (złocień marunę).

Pozostałe rośliny lecznicze

Pozdostałą część roślin leczniczych wysiałam w kwietniu i w weekend majowy do gruntu (donice i skrzynie na balkonie, i na grządki w ogródku – które trzeba było wcześniej wypielić, naweźć kompostem i przykryć ściółką) lub po zahartowaniu (na zdjęciu pod akapitem) przesadziłam z marcowej rozsady do pojemników. Są to kolejne nasturcje, fiołki trójkolorowe, aksamitki rozpierzchłe, nagietki lekarskie, tarczyca bocznokwiatowa, męczennica, bukwica zwyczajna, hyssop lekarski, kozłek lekarski, maczek kalifornijski, kocimiętka, różne odmiany bazylii, w tym tulsi (święta bazylia), ślaz dziki, rumianek pospolity, melisa lekarska, szałwia lekarska i biała, fiołek wonny, pierwiosnek lekarski, dziurawiec lekarski, krwawnik pospolity. Ich zbiór, tak jak tych, które są już obecnie sadzonkami, będzie przypadał na czas od czerwca do jesieni, a niektórych z nich – w przyszłym roku. Na rozsadę (w pojemnikach, które zbierałam po włoszczyźnie i młodych listkach) na początu maja wysiałam jeszcze lawendę lekarską, prawoślaz lekarski, tarczycę bocznokwiatową, męczennicę, werbenę lekarską i wąkrotę azjatycką. Podddane wcześniej stratyfikacji (chłodzeniu) nasiona prawoślazu i lawendy już wykiełkowały.

Warzywa i owoce na moim balkonie

Jeśli chodzi o warzywa/owoce, to kwiecień i weekend majowy minął mi na dbaniu o wysiane w marcu do wielodoniczek i na rozsady sadzonki: pikowanie, podlewanie, wzmacnianie wywarami, maceratami i gnojówkami ziołowymi (o tym napiszę dalej), doświetlanie, hartowanie itp. Całkiem spore są już szadzonki roślin ciepłolubnych czekające na parapetach na czas bez nocnych ochłodzeń. Są to ogórki (mają już pierwsze zawiązki kwiatów), kiwano, różne rodzaje pomidorków koktajowych i jedna standardowa odmiana pomidora, miechunka brazylijska, okra (z pierwszymi zawiązkami kwiatów), szpinak malbarski, cukinia, rukiew wodnna, estragon, portulaka [5] (w tym przypadku okazało się, że lepiej kiełkują nasiona w cieple na dworze, w koszyku na zacienionej scianie, niż w domu na rozsadzie, tak jak lepiej rośnie rukola na zewnątrz niż na parapecie).

Sadzonki buraków liściastych w domu też się nie udały, a wysiane w połowie kwietnia do skrzynki na dworze, rosną całkiem dobrze, choć i tak słabiej niż inne rośliny. Pomiędzy nimi wysiałam też kilka krzaczków fasolki szparagowej, która pomaga burakom rosnąć. Marcowe sadzonki sałaty i kalarepy udało mi się podhodować na parapecie, zahartować i w połowie kwietnia przesadzić do skrzyń, gdzie dalej pięknie się rozrastają (na zdjęciach widok dzień po przesadzeniu i na początku maja ).

Podobnie rzecz się ma z warzywami wysianymi na początku i w połowie kwietnia prosto do gruntu w skrzyniach (sałaty, szpinak, koperek, groszek cukrowy, burak liściasty, kalarepa, pieruszka naciowa, marchewki, trybula, rukola). Również podlewam je, przerywam (przy okazji robiąc sobie pyszną, zdrową sałakę na kolację), wzmacniam od momentu posiania.

Ciekawe okazało się w ostatnich ciepłych i słonecznych dniach to, że musiałam te roślinki cieniować w godzinach 15.00-16.30, gdyż na mocnym wczesnomajowym słońcu wysychały (pomimo wilgotnej ziemi – rośliny podlewam lub opryskuję rano i czasem po zajściu słońca, nigdy w pełnym słońcu). Nie spodziwałam się tego, bo na grządkach w ogrodzie się przecież tego nie robi. Moje podejrzenia są takie, że szczególnie delikatne sałaty, urosły podczas chłodnych, pochmurnych dni kwietnia i bez czasu na zahartowanie, w weekend majowy otrzymały, kolosalną dla nich, dawkę słońca i ciepła. Nie tylko naszym organizmom trudno znieść te nagłe huśtawki pogody.

System popołudniowego cieniowania młodych warzyw – „daszek” (z agrowłókniny i klamerek do bielizny) nad czosnkiem niedźwiedzim oraz sztuczne liście rozwieszone na lekkim statywie studyjnym. Wystawiam je w sloneczne dni pomiędzy godziną 15.00-16.30, gdy słońce na moim balkonie jest najsilniejsze.

W majowy weekend prosto do skrzyń i donic pomiędzy inne zioła i warzywa wysiałam jeszcze fasolkę szparagową (w kilku odmianach), bazylię (różne rodzaje) i szczypiorek, który planuję zostawić, aż zakwitnie pięknymi, fioletowymi kwiatami, które można dodawać do jedzenia razem z listkami (przepis na ziołowe masło lub twarożek z kwiatkami szczypiorku znajdziesz w artykule o jadalnych kwiatach) . Pomiędzy niektóre warzywa wysiałam jeszcze nasiona aksamitek. Będą je chronić przed chorobami i pasożytami takimi jak nicienie. Dodam, że aksamitki też mają jadalne kwiatki (cytrynowo-gorzkawy smak podobny do skórki grejpfruta) i stosuje się je w pielęgnacji skóry.

Młoda fasolka szparagowa siena w weekend majowy – połowa maja – balkon

Na poniższych zdjęciach widać porównanie 4 skrzyń: z początku kwietnia, z końca kwietnia i z połowy maja. Widać jak warzywa wysiane z nasion szybko rosną. W górnych skrzynkach są już widoczne siewki nagietków i młode bazylie, a po „zimnej Zośce” swoje miejsce zajmą tam wyhodowane przeze mnie z nasion krzaczki pomidora i pomidorków koktajlowych, które teraz czekają na parapecie w domu.

Sadzonki pomidorów wysiane w marcu – weekend majowy
Szpinak malbarski wysiany w marcu – czeka na ciepłe noce na balkonie, będzie rósł w wiszącej donicy – połowa maja

Moje błędy i porażki w projekcie miejskiego ogrodu

Poza sukcesami przytafiło mi się też w kwietniu kilka nieudanych prób i błędów. Pierwsze to były rozsady z buraków liściowych, o których napisałam wyżej. Podobnie w domu, w wielodonicznach stało się z pierwiosnkiem lekarskim (zero wschodów – może nasiona były stare lub temperatura za wysoka), z szałwią białą, melisą cytrynową (brak wschodów w przeciwieństwie do melisy lekarskiej) cytryńcem chińskim (nieprawidłowo go wysiałam). Problem w wielodoniczkach powstał też z sałatą, pietruszką i koperkiem – wszystkie w marcu licznie wykiełkowały, ale w kwietniu większość obumarła. W wielodoniczkach nie udała się też portulaka (wykiełkowała licznie i szybko zginęła). W pojemnikach plastikowych z ziemią kiełkowała słabo, ale przeżyło 5 zdrowych, silnych sadzonek. Nie udało mi się też dwukrotnie uzyskać sadzonki czarnego bzu, o której pisałam w poprzedniej części. Za drugim razem korzonek wyrósł, ale listki zapleśniały i opadły. Myśląc, że ukorzenianie też się nie udało, za szybko wyjęłam gałązkę z ziemi. Obecnie jestem w trakcie trzeciej, podwójnej próby. Obydwie gałazki są w ziemi pod słoikiem od około 2 tygodni. Listki nadal wyglądają dobrze. Możliwe, że tym razem będzie jednak sukces. Dla większej pewności w ich przypadku użyłam naturalnego ukorzeniacza.

Najbardziej przykrym moim błędem było powieszenie nowych donic na dwóch hakach na suficie balkonu bez sprawdzenia ich nośności. Po kilku dniach jeden z haczyków wypadł, a zewnętrzna część doniczki się mocno połamała. Natychmiast druga donica została zdjęta, dzięki temu nie uległa zniszczeniu jak ta pierwsza. Na szczęście nie było w tych donicach jeszcze roślin, tylko przygotowane podłoże. Doniczka spadając trafiła w podłogę balkonu, a nie w skrzynie z roślinkami, więc nie było więcej strat. Połamana osłonka donicy została sklejona za pomocą kleju na gorąco i wygląda całkiem nieźle. Mam nadzieję, że uda się wkręcić nowe, mocniejsze haki, które nie będą się trzymać tylko na płycie styropianowej sufitu balkonu, lecz jak dwa pozostałe, w żelbetonie.

Ekologiczne wzmacnianie i ochrona roślin

Kwietniowy i wczesnomajowy etap tworzenia ogrodu na balkonie i pod nim jest też związany ze wzmacniającymi i ochronnymi opryskami roślin oraz ich podlewaniem. Te zabiego mają na celu przygotowanie upraw na nadejście okresu pasożytów i chorób. Od samego początku obsypywałam nowe odrosty krzewów (szczególnie róż) i roślinki mączką bazaltową. Zawiera ona bardzo dużo krzemu, przez co wzmacia i pomaga chronić młode listki przed chorobami grzybowymi i insektami. W tym celu stosowałam średniej wielkości słoik z przebitymi w pokrywce małymi otworkami. Nadal raz na dwa tygodnie posypuję tą mączką róże i niektóre młode rośliny.

Przepisy na naturalne wsparcie roślin

Do wszystkich roślin stosuję od początku następujące maceraty ziołowe i odwary:

  • ✅️ macerat na zimno z koszyczka rumianku pospolitego: 2 garści suszonego rumianku zalewam 2 litrami zimnej wody i odstawiam na 24 godziny. Odcedzony płyn stosuję bez rozcieńczenia do opryskiwania nasion, siewek i większych roślinek. Rumianek ma działanie przeciwgrzybicze.
  • ✅️ macerat na zimno z pokrzywy suszonej: 2 garści suszonych liści pokrzywy zalewam 2 litrami zimnej wody i odstawiam na 24 godziny. Odcedzony płyn stosuję bez rozcieńczenia do opryskiwania oraz podlewania nasion, siewek i większych roślinek. Pokrzywa ma działanie wzmacniające.
  • ✅️ profilaktyczny macerat-odwar ze skrzypu – 70-80g suszonego skrzypu (najlepiej zbieranego w sierpniu, bo wtedy zawiera najwięcej krzemionki) zalewam 5 litrami zimnej wody. Odstawiam na 24-48 godzin. Następnie gotuję pod przykryciem na małym gazie przez 30 min. Po przecedzeniu płyn rozcieńczam 1:5 wodą bez chloru (odstałą lub przefiltrowaną) i wykorzustuję do wzmacniającego i przeciwgrzybowego (mączniak właściwy i rzekomy, parch, rdza) oprysku i podlewania roślin co 7-14 dni (od lutego do maja i od lipca do połowy sierpnia, a potem w październiku, warto to robić szczególnie podczas mokrej, ciepłej wiosny, która sprzyja chorobom grzybowym).
  • ✅️ do odwaru ze skrzypu można też dodać trochę gnojówki z pokrzyw – wyciąg przeciwgrzybowy – również, gdy roślina jest już chora – 250g suszonych roslin, najlepiej sproszkowanych zalewam 3 wody i gotuję przez 30 minut pod przykryciem. Następnie odwar rozcieńczam w stosunku 1:5 i odstawiam na 10 – 14 dni. Codziennie trzeba całość zamieszać. Gotowy płyn po przecedzeniu wykorzystuję się do oprysków roślin.

Pierwsze szkodniki i co teraz

Na majeranku i oregano w skrzynkach na balkonowym stole pod koniec kwietnia wypatrzyłam jakiegoś owada podobnego do mszycy, który żerując powodował powstanie jasniejszych kropek na liściach. Po pierwsze oberwałam szczyty pędów, na których były plamki (wymyłam je i wykorzystałam do zrobienia ziołowej soli), pozostałe listki obsypałam od spodu mączką bazaltową, a po drugie przygotowałam krótką fermentującą gnojówkę z suszonych pokrzyw, aby tego pasożyta odstraszyć i dodatkowo wzmocnić rośliny.

  • ✅️ gnojowka krótka fermentująca z pokrzywy – do ochrony roślin przed szkodnikami i dla wzmocnienia – 100g pokruszonych suchych liści pokrzyw (lub 500g świeżych – można dodać inne zioła szczególnie trochę skrzypu) zalewam 5 litrami zimnej wodu i odstawiam pod przykryciem papierowym ręcznikiem na 4 dni codziennie mieszając. Przecedzam i rozcieńczam płyn do stężenia 1:50. Opryskuję zaatakowane rośliny oraz pozostałe profilaktycznie.
  • ✅️ gnojówka owadobojcza – w powyższym przepisie na gnojówkę wzmacniającą zastosować wrotycz. Rozcieńczać przed opryskami w proporcjach 1:20

W pierwszym tygodniu maja pojawiły się na okolicznych żywopłotach z głogu pierwsze mszyce, więc zabrałam się za przegląd moich róż, które są najbardziej podatne na ich ataki (oprócz odpornych róż dzikich). Na dwóch z nich znalazłam po kilka mszyc, a na największej 2 gąsienice. Nastawiłam więć mocniejszą gnojówkę z roślin w celu zabezpieczenia róż przed ich atakiem.

  • ✅️ sfermentowana gnojówka dla wzmocnienia, ochrony i nawożenia roślin: do słoika dałam rozdrobnione, świeże pokrzywy (własne z balkonu), szczypiorek z czosnku z mojego ogródka, świeże pędy mięty pieprzowej i liście czarnego bzu (insekty nie lubią ich zapachu – uwaga: jest trujący) oraz odrobinę suszonego skrzypu. Zalałam rozdrobnione rośliny zimną wodą, nakryłam ręcznikiem papierowym i odstawiłam na balkon. Po dodaniu szczypiorku z czosnku zapach nie jest już trudny do zniesienia, tylko przypomina trochę ten, który unosi się podczas kiszenia ogórków (uf, co za ulga). Codziennie mieszam zawartość i czekam, aż płyn przestanie się pienić. Może to trwać 2-3 tygodnie. Następnie płyn przecedzę, rozcieńczę w stężeniu 1:50 i opryskam wszystkie róże i inne wrażliwe rośliny w ogródku. Tego typu gnojówka z pokrzyw (najlepiej świeżych) z dodatkiem skrzypu stanowi też doskonały ekologiczny nawóz naturalny do podlewania uprawianych roślin [6].

Rośliny, które pomagają wzmocnić uprawy, zwalczać szkodniki i choroby

Do ochrony przed szkodnikami, chorobami i wzmacniania roślin można też stosować inne rośliny: nasturcję, paproć, ziele wrotyczu, bylicę boże drzewko, bylicę piołun, żywokost (trzeba odczekać jakiś czas przed zbiorem), łuski cebuli i szczypior z cebuli, czosnek i szczypior z czosnku, rabarbar, miętę pieprzową, niepotrzebne gałązki pomidorów. Czosnek, łuski cebuli, rumianek, skrzyp – uodparniają rośliny na choroby grzybowe.

  • Płyn do opryskiwania roślin zaatakowanych mszycami lub innymi szkodnikami: 500g świeżych ziół lub 75 -100g suszonych zalewam 5 litrami zimnej wodą i odstawiam na 24 godziny. Następnie zagotowuję je przez 10-30 minut. Odcedzam i oprysuję rośliny bez rozcieńczenia jeśli są zaatakowane lub w rozcieńczeniu 1:5, jeśli profilaktycznie. Można też przygotować z tych roślin szybki napar, ale działanie będzie słabsze. Do gotowego płynu (na zaatakowane rośliny) można dodac 1-3% mydła potasowego (czyli 10-30g na 1 litr). Poprawi to przyczepność i znacznie zwiększy stopień usunięcia pasożytów ssących. Mydło potasowe to nie jest szare mydło w kostce. Nie można też stosowac mydeł kosmetycznych. Mydło potasowe przypomina gęstą pastę i powinno być wykonane na bazie oleju kokosowego i/lub palmowego z wodorotlenkiem potasu [3]. (Uwaga: jeśli nie wiesz, jak zdobyć lub zrobić takie ogrodnicze mydło, możesz je zamówić u mnie.)

Poza preparatami z ziół można chronić rośliny przed owadami takimi jak mszyce, roztocza, mączliki za pomocą roztworu sody i oleju.

  • ✅️ płyn przeciw mszycom, roztoczom, mączlikowi – mieszam 1 łyżeczkę sody oczyszczonej z 1/3 szklanku oleju rzepakowego lub innego jadalnego. Z tej miesznki odmierzam 4 łyżeczki i rozpuszczam w 500 ml wody. Gotowym płynem opryskuje się mocno zarażone uprawy. Czynność warto powtórzyć kilka razy.
  • ✅️ roztwór z sodą przeciw insektom – mieszam 1 szklankę sody oczyszczonej z kilkoma kroplami oleju jadalnego lub niewielką ilością roztworu mydła potasowego (opisane wyżej) oraz 2 litrami wody. Gotową mieszanką oprysuje się wczesnym wieczorem najwrażliwsze i silnie nawożone odmiany roślin ozdobnych (sadzonki ze sklepów ogrodniczych). Takie rośliny są najbardziej narażone na ataki szkodników.

Jak odstraszyć nieproszonych gości?

Dziki i koty – jak je zniechęcić do odwiedzania ogródka?

W kwietniu okazało się, że w moim trawnikowym ogródku mam jeszcze problem z dwoma typami niszczycieli. Pierwszy był samotny dzik, który chciał ryć ziemię za każdym razem, gdy odsłoniłam w czasie dnia kawałek mokrej gleby.
Drugim problemem były koty, które zimą nauczyły się załatwiać w miękką ziemię, którą co roku kopczykuję róże, w miejsca, gdzie w kwietniu posadziłam zeszłoroczne lawendy oraz na nowej grządce, na której w kwietniu znalazły się młode rośliny, a potem nasiona. Po kilku próbach udało mi się rozwiązać obydwie kwestie.

Najpierw kropiłam ziemię bez trawy dużą ilością naturalnego olejku cytrynowego. Mogło to zniechęcić koty na krótki czas, ale nie dziki. Musiałam powtarzać zabieg każdego wieczora, więc było to dla mnie męczące i dość kosztowne (1 buteleczka na 2 dni). Postanowiłam zamienić olejek na ocet jabłkowy, którego koty też nie lubią. Zamoczyłam w nim kawałki materiałów i rozłożyłam w miejscach, które były naruszane. Ta wersja zadziałała lepiej, ale też nie była idealna, bo materiał byl zwiewany przez wiatr i musiałam go szukać. Wpadłam na inny pomysł. Wykorzystałam w tym celu kilka pustych 10 ml buteleczek po olejkach eterycznych. Wlałam do nich do połowy ocet i wkopałam lekko pod kątem w problematyczne rejony ogródka. Dodatkowo, żeby zniechęcić jeszcze mocniej dziki, posypałam ziemię bez trawy grubo mielonym chili (może być też pieprz kajeński). Koty więcej już nie wróciły niszczyć, a dzik też przestał odwiedzać moje grządki. Na początku maja buteleczki z octem zabrałam i ponowiła posypanie ziemi chili.

Jak wygonić z grządek mrówki?

Kilka dni temu postarałam się też przepędzić mrówki z gniazda, które zrobiły sobie pod jedną z róż.

  • Najpierw mrowisko trochę od góry rozkopałam (przy pieleniu), a potem obficie skropiłam naturalnym olejkiem eterycznym z mięty pieprzowej. Zadziałało. Było to dla mnie ważne, gdyż mrówki „hodują” mszyce, czego nie chcę w bliskości moich ukochanych różanych krzewów. Gdyby ta metoda nie zadziałała, to natrafiłam jeszcze na poniższą metodę z octem i sodą oczyszczoną [3].
  • Gdniado należy odkryć, namoczyć wodą, posypać obficie sodą oczyszczoną i zostawić na 30 minut. Następnie należy to miejsce polać niewielką ilością octu np. jabłkowego lub miętowego. Czynność można powtórzyć następnego dnia [3].

Wolałam pierwszą z metod, bo nie zabija mrówek, tylko zmusza do przeprowadzki. Mrówki w ogrodzie pełnią też pożyteczną rolę, gdyż zwalczają niektóre szkodniki. W związku z tym należy tylko ograniczać ich ilość na grządkach z małymi siewkami roślin oraz przy delikatnych roślinach ozdobnych.

Dlaczego na początek wybieram bezpieczne, ale niezbyt silne metody ochrony roślin?

Zastanawiasz się może, dlaczego póki co nie zastosowałam mocniejszych, choć naturalnych metod ochrony roślin chociażby moich róż, przed chorobami grzybowymi takich jak siarka, czy miedzian?

Postanowiłam unikać tego rozwiązania, gdyż takie środki zabiają też naszych sprzymierzeńców w ogrodzie m.in. siarka i środki ją zawierajace zabija aż do 70% pożytecznych owadów i do 50% drapieżnych pluskwiaków [2]. Podobnie jest ze stosowaniem naturalnych środków owadobójczych na bazie olejów. Nie są one wybiórcze, więc będę je stosować dopiero wtedy, gdy atak szkodliwych organizmów na moje rośliny okaże się zbyt silny.

Pożyteczne organizmy chronią nasz ogród

Pożyteczne organizmy w naszych ogrodach i na balkonach chronią nasze uprawy, jeśli stworzymy im odpowiednie warunki życia. Są to grzyby (na korzeniach roślin – nie sterylizuj ziemi, dokup specjalną mikoryzę nie stosuj zaprawek do nasion, szczególnie tych chemicznych – pomagają roślinom pobierać składniki odżywcze z podłoża), bakterie żyjące w próchnicy w glebie, dżdżownice kochające kompost i rozkładające resztki martwych roślin tworzac próchnicę, pszczoły, biedronki (również azjatyckie, bo dziesiątkują mszyce jeszcze szybciej niż polskie biedronki, a potem same siebie ograniczają), drapieżne złotooki (ich larwy żywią się roztoczami, wciornastkami, mszycami, mączlikami – 1 larwa może pochłonąć nawet 600 szkodników), pryszczarki (ich larwy zjadają mszyce, przędziorki, mączliki), bzygowate (podobne do os, ich 1 larwa zjada nawet do 700 mszyc oraz mączliki szklarniowe, czerwce i przędziorki) biegaczowate (chrząszcze zjadające stonkę, stonogi, gąsienice, komarnice, małe ślimaki), kusakowate (żywią się ślimakami, chrząszczami, kornikami, roztoczami i różnymi owadami), omomiłkowate (spożywają, poza nektarem kwiatów, mszyce, gąsienice i inne małe insekty, a larwy zjadają ślimaki), świetliki (pochłaniają ślimaki, muszą mieć wilgoć – zbiorniki z wodą), skorki (popularnie zwane „szczypawkami”, są wszystkożerne, niszczą m.in. mszyce, muszki owocowki, roztocza), zajadkowate z rodziny pluskwiaków (są bardzo charakterystyczne – mają czarno-czerwone ubarwienie z geometrycznymi wzorami trojkąta i kół, wysysają soki z insektów, gąsienic, zjadają jaja mszyc i roztocza), pająki (polują na muchy, mszyce, wciornastki, komary, roztocze), a nawet osy (do wyżywienia swojego potomstwa potrzebują bardzo dużych ilości much, komarów, gąsienic oraz innych insektów), ptaki (zjadają gąsienice, ślimaki, owady) [2]

Czego potrzebują pożyteczne organizmy

Aby w naszym ogrodzie i na balkonie mogły nam pożyteczne organizmy pomagać, musimy posadzić kwitnące, miododajne rośliny i zioła (np. nagietki, krwawnik, koper włoski, walerianę), ziemię w skrzyniach i donicach przykryć ściółką (drobna kora sosnowa, słoma, łuski gryki), zapewnić wilgotne miejsca z wodą (żaby również pomagają zachować zdrowie roślin w ogrodach), posadzić pomiedzy wyższymi roślinami płożące się gatunki roślin. Możemy też mieć zimą karmniki, podczas okresu wegetacyjnego specjalne domki dla owadów, które zima zabieramy w cieplejsze miejsca. Nie powinniśmy natomiast stosować chemicznych oraz silniejszych naturalnych (opartych na olejach, siarce) środków ochrony roślin (te silniejsze naturalne tylko, gdy słabsze nie podziałają, a szkodników/chorób będzie dużo). Warto też trochę się zrelaksować i nie od razu niszczyć szkodniki (chyba, że mechanicznie), tylko robić to, gdy jest ich za dużo (mnie to jeszcze nie wychodzi ;)). Przyroda działa tak, że gdy pojawią się zagrożenie dla roślin np. muszki, przyjdą pająki (rzeczywiście tak jest też w mnie). Gdy namnożą się mszyce, szybko zobaczycie biedronki itp.

Bioróżnorodność pomaga chronić nasz ogród

Poza wzmacnianiem roślin i odpowiednim nawożeniem za pomocą kompostu, ważna jest też ich bioróżnorodność oraz bioróżnorodność organizmów w glebie. Pisałam już o tym szczegółowo w pierwszej części artykułu, który znajdziesz tutaj.

Dzięki biorożnorodności rośliny są zdrowsze, silniejsze i odporniejsze na ataki insektów i chorób, a kompostem trudniej jest uprawy przenawozić.

„W przyrodzie napotykamy liczne przykłady na to, że owady wybierają i lepiej się mnożą na słabych, niedokarmionych (lub przekarmionych i przez to zbyt zielonych) zasiewach”

Leonard Hassman, Uniwersytet Missouri

Ponieważ wiem, że w ekologicznym ogrodzie najważniejsze jest zapobieganie, a nie leczenie roślin, obecnie skupiam się przede wszystkim na dbaniu o stan moich upraw i ich obserwacji, a nie na chemicznej ochronie. Dodatkowy plus bioróżnorodności jest taki, że z małej powierzchni balkonu i ogródka mogę uzyskać dużo więcej różnorodnych ziół i warzyw niż w przypadku monoupraw. Taka forma miejskiego ogrodu przyciąga też dużo więcej pożytecznych owadów, które razem ze mną dbają i chronią moje rośliny.

Bluszczyk kurdybanek – w pierwszej połowie maja przesadziłam go na mój balkon i do ogródka, gdzie szybko się przyjął

Lekarstwem na choroby i szkodniki nie jest szukanie kolejnych metod i sposobów ich zwalczania lub ograniczania (choć i te bywają czasem konieczne), lecz gospodarowanie w ogrodzie z uwzględnieniem jednego podstawowego prawa: w ogrodzie musi panować bioróżnorodność (na powierzchni ogrodu i w podziemniej jego warstwie)” […] Harmonia między nimi gwarantuje zdrowie ogrodu, a co za tym idzie, zdrowie i większą odporność roślin. [1] Jeśli w ogrodzie i na balkonie panuje taka bioróżnorodność, utrudnione jest wtedy masowe wstępowanie szkodników i chorób roślin, gdyż zdrowe, nieprzenawożone rośliny są bardziej odporne.

„300 ekosposobów na szkodniki i choroby.” Zbigniew Przybylak

Czy taki ogród na balkonie zajmuje dużo czasu i wymaga dużo siły?

Brak Ci czasu?

Na koniec pewnie pomyślisz sobie, że taki miejski ogród na balkonie, parapecie lub trawniku wymaga tyle czasu i/lub dużo siły, że nie możesz sobie na to pozwolić?
Rzeczywistość jest inna.
W kwietniu i na początku maja średni czas, który poświęciłam codziennie moim roślinom to około 20 min, czyli dużo mniej niż przeciętny człowiek zużywa na oglądanie telewizji, przeglądanie Instagrama, czy innych mediów społecznościowych.

Pamiętaj też, że praca z roślinami i ziemią pomaga się zrelaksować, poprawia nastrój, działa przeciwdepresyjnie (pisałam o tym w części pierwszej projektu), obniża poziom hormonu stresu plus możecie ją zaliczyć do aktywności fizycznych na świeżym powietrzu.

Brakuje Ci siły?

Od kiedy choruję, wiem coś o tym.
Tutaj z pomocą przychodzi przygotowany dokładny plan działania i wpowadzenie takiego pomysłu w życie małymi kroczkami dostosowanymi do Twoich własnych możliwości. Przy cięższych zadaniach warto poprosić kogoś znajomego/bliskiego o pomoc. Bez planu też nie byłabym w stanie zrealizowac mojego projektu na ekologiczny miejski ogród na balkonie i trawniku.

Nie możesz się schylać?

Wykorzystaj poduszkę ze sztucznej skóry, mały stołeczek lub wiadro/skrzynkę odwrócone do góry nogami. Pracuj na siedząco (oszczędzając kolana), a do góry podnoś się przy pomocy balkonowych barierek. Możesz też, tak jak ja, skrzynie i donice postawić na stolikach ogrodowych lub na kolejnych odwróconych skrzynkach. Możesz uprawiać zioła czy warzywa liściaste w doniczkach wiszących na ścianach, sufitach, barierkach, parapetach. Możesz wykorzystać w tym celu metalowy regał piwniczny i na nim przy ścianie ustawić doniczki z uprawami.

Już nie zdążysz?

Nie udało Ci się wysiać w marcu i kwietniu nasion lub nie masz na nie miejsca na parapetach?
Możesz teraz u ogrodników kupić ładne, zdrowe sadzonki (najlepiej ekologiczne, niezbyt duże i jeszcze bez kwiatów, bo takie lepiej się przyjmą), albo zamówić je przez internet jak ja przez ostatnie trzy lata robiłam z moimi różami, hibiskusami i pięciornikami tworzacymi żywopłot. Nadal możesz też wysiać prosto do skrzyń/donic lub na grządki ciepłolubne rośliny, w tym zioła i niektóre warzywa – druga połowa maja i początek czerwca, to idealny czas. Są też takie warzywa jak sałata, rukola czy szpinak, które dosiewa się do gruntu kolejny raz w drugiej połowie lata, żeby przynosiły plon jesienią.

Nie wiesz jak zrobić taki ogród i jak o niego dbać?

Poszukaj w internecie, ksiażkach lub zacznij czytać opis mojego projektu od części pierwszej, którą znajdziesz tutaj

Widzisz? Praktycznie na każde NIE MOGĘ/NIE MAM/NIE ZDĄŻĘ znajdzie się jakiś kreatywny sposób, jeśli oczywiście masz podobnie zielone marzenie jak ja 🙂

Literatura:

  • 1. „300 ekosposobów na szkodniki i choroby.” Zbigniew Przybylak
  • 2. „Zdrowy ogród – wolny od chemii.” Brigitte Goss
  • 3. „250 ekopreparatów na szkodniki i choroby.” Zbigniew Przybylak
  • 4. https://rozanski.li
  • 5. „Miejski ogród. Uprawa warzyw i ziół na balkonach i tarasach.” Paweł Krystian Bereś, Beata Bereś
  • 6. „The healing garden. Cultivating and handcrafting herbal remedies.” Juliet Blankespoor
Skip to content